Oman: Jedyne baobaby w Arabii?

Potężne drzewa o butelkowatym kształcie – baobaby – kojarzą się jednoznacznie z Afryką. Kojarzysz może widok na Aleję Baobabów na Madagaskarze? Właśnie to miejsce związane jest z tymi drzewami chyba nieodłącznie. Mało kto jednak wie, że baobaby w środowisku naturalnym spotkać można także… w Azji. A dokładnie na Półwyspie Arabskim. Gdzie rosną baobaby w Omanie?

Dzień 8, 27.01.2019, część 2/2

Gdy tak oddalamy się od Salali w poszukiwaniu kolejnego leja krasowego, trafiamy na dość spore – szczególnie jak na tutejsze warunki – stada krów. Zwierzęta wleką się niesamowicie po drodze za nic mając samochody. W sumie na drodze, na której właśnie się znaleźliśmy, ruchu prawie nie ma, stąd też i bydło przez nikogo niepoganiane może spacerować sobie powoli po równym, a przez to i dużo wygodniejszym od wertepów asfalcie.

Jako że na wyjazdach często zamiast wody kupujemy mleko (moim zdaniem gasi pragnienie dużo skuteczniej niż woda!), będąc w Omanie także korzystamy ze sprawdzonego sposoby. Naszą uwagę w kilku marketach zwrócił fakt, że zdecydowana większość kartoników UHT to mleko z… mleka w proszku. Litr takiego napoju kosztuje około 3 zł. Jedyne „prawdziwe” mleko UHT, jakie znajdziemy przez cały pobyt, to mleko właśnie od krów z Salali. Tyle, że kosztuje w przeliczeniu około… 10 zł.

Teiq (Taiq) Sinkhole

Docieramy w końcu do kolejnego miejsca – lej krasowy Teiq (Taiq) wygląda początkowo jedynie jak jakieś poszerzenie wadi (suchej doliny rzecznej zalewanej okresowo), jednak po chwili widać, że to zapadlisko. Wpadają tu w porze deszczowej dwa strumienie, które dalej płyną pod powierzchnią ziemi. W najszerszym miejscu lej ma podobno około 1000 m, w najgłębszym natomiast – 250 m. Pojemność tego zapadliska to 90 mln m3! To jeden z największych lejów krasowych na świecie. Ustępuje pierwszeństwa jedynie Xiaozhai w Chinach. Ściany są bardzo strome, dlatego podchodząc do krawędzi lepiej uważać. Upadek z takiej wysokości raczej nie skończy się niczym miłym.

Przyglądamy się ścianie naprzeciw – widać, że gdy popada, spada tam z urwiska spory wodospad. Musi tu być naprawdę pięknie w okresie khareef, czyli tutejszej porze deszczowej przypadającej na lipiec i sierpień. Niestety nie wiadomo, w jaki sposób powstał lej Teiq. Podejrzewa się, że była to jaskinia, która kiedyś zapadła się, a wpadające do zapadliska strumienie powiększyły je. Znajduje się tu także jaskinia Teiq – w jej sklepieniu odnaleziono 6 kominów.

Baobaby i punkt antygrawitacyjny

Czas szybko płynie, a my wciąż mamy kilka miejsc do zobaczenia! Jednym z nich jest punkt antygrawitacyjny po drodze do Tawi Atayr, ale… nie zauważamy żadnych anomalii. Samochód nie wtacza się pod górę, nie jesteśmy świadkami ani jednego złudzenia optycznego. Miejsce jak każde inne. Na szczęście tuż obok natykamy się na inną ciekawostkę – rosnące w Wadi Hinna baobaby!

Ponoć to jedyne miejsce w Arabii, gdzie zobaczyć można te drzewa w środowisku naturalnym. Ogółem baobaby rosną we wschodniej Afryce – mi bezsprzecznie kojarzą się zawsze ze słynną Aleją Baobabów na Madagaskarze. Niestety nie wiadomo, czy drzewa w Omanie zasadzone zostały celowo przez człowieka, czy też może występował tu niegdyś naturalny baobabowy las.

Zamek Taqah

Przejeżdżając obok Taqah przypominam sobie, że mieliśmy zajrzeć tu do powstałego w XIX w. zamku podzielonego na zamek dolny i górny (ten drugi wg. Lonely Planet nie jest dostępny dla odwiedzających). Niestety w związku z późną porą obie budowle są już zamknięte, ale nie przeszkadza to nam obejrzeć ich z zewnątrz. Wstęp kosztuje standardowo 500 baisa (ok. 5 zł). Godziny otwarcia między poniedziałkiem a czwartkiem, oraz w sobotę i niedzielę to 9:00 – 16:00. W piątki fortyfikacja czynna jest jedynie od 8:00 – 11:00.

Około 2 km od Taqah mieści się meczet Shaikh Al-Afeef. Na okalającym go cmentarzu pochowana została rodzina obecnego sułtana Kaboosa – jego matka Mazoon al-Mashani, wuj oraz dziadek.

Khor Rori / Samhuram

Kolejnym miejscem są ruiny miasta, którego historia sięga 3 000 lat przed Chrystusem! Mimo późnej pory, wciąż możemy je zwiedzić. Na wjeździe zatrzymuje nas jednak szlaban. Wychodzę z auta i rozmawiam chwilę ze strażnikiem – za 2 OMR (ok. 20 zł) za nas dwoje i auto, wpuszcza nas za bramę.

Port w Sumhuram zyskał znaczenie i sławę już w czasach starożytnych – datowany jest na 1 000 rok p.n.e.  To stąd wywożono słoje kadzidła zbieranego z kadzidłowców. Port opisany został w dwóch greckich zwojach pochodzących spomiędzy I i II w.n.e. Ogółem znaleziono tu mnóstwo zwojów, monet i innych artefaktów poświadczających bliskie powiązania z Indiami, a także Tygrysem i Eufratem oraz obszarami nad Nilem.

W tej chwili jednak z dawnej świetności niewiele da się podziwiać. Zostało tu tylko nieco fragmentów murów z widokiem na oddalone nieco morze. Na niektórych kamieniach dopatrzeć można się starych napisów. Sądziłam, że będziemy jednymi z ostatnich zwiedzających to miejsce, jednak po chwili na parking zajeżdża zorganizowana grupa. Za kierownicami terenówek siedzą Omańczycy, a pasażerami jest łącznie kilkanaście osób z Europy. Pora się stąd zbierać.

Ain Razat

Słońce już zachodzi, gdy zajeżdżamy jeszcze do Ain Razat – najważniejszego źródła wody w rejonie. Na miejscu stworzono bardzo zadbany ogród, niestety jest już o tej porze zamknięty (czynny jest od 9:00 do 18:00 w piątki i soboty, natomiast w okresie khareef – codziennie od 14:00 do 18:00). Jednak nawet przez ogrodzenie widać, jak bardzo dopieszczony jest tu trawnik. Tak gęstego nie widziałam już bardzo dawno, a przecież soczyście zielone trawniki to chyba ostatnie, co może kojarzyć się z pustynnym i gorącym Omanem. Naprawdę ktoś tu się musiał napracować. Systemem afladża woda płynie stąd około 7 kilometrów do rezydencji sułtana.

Mnóstwo Omańczyków piknikuje sobie pod drzewami. Wreszcie zrobiło się trochę chłodniej, przez co przyjemniej przebywać na świeżym powietrzu. Zaglądamy jeszcze do jednej z kilku grot i wracamy do Salali. W międzyczasie jesteśmy prawie świadkami trzeciego już wypadku – samochód ma porządnie skasowany przód, ale nikomu nic się nie stało. Muszę przyznać, że trochę dziwi mnie ta liczba. Mam dobre mniemanie o umiejętnościach Omańczyków za kierownicą, a w Jordanii, w której poruszanie się po drogach (szczególnie w stolicy) wymagało oczu dookoła głowy, chyba tylko jedną stłuczkę widzieliśmy.

Polski akcent!

Gdy już jest ciemno, z powrotem jesteśmy w Salali. Musimy uzupełnić zapasy, bo powoli kończy się nam jedzenie. Gdzie by tu zrobić zakupy? Mamy do wyboru LuLu Hypermarket oraz Carrefour. Decydujemy się na ten pierwszy. Przechadzamy się po ogromnym sklepie i rozglądamy za lokalnymi ciekawostkami, o które niestety trudno – Oman ze względu na bardzo słabo rozwinięte rolnictwo (weź tu coś rozwiń…), nie dysponuje za bardzo swoimi produktami, za to import kwitnie.

W pewnym momencie trafiamy do regału, na którym mąż zauważa… kwaszoną kapustę. Niby nic dziwnego, ale to kapusta z Krakusa! Polska kwaszona kapucha w Omanie! Zaraz znajduję jeszcze ogórki konserwowe. A na koniec trafiamy na polskie jabłka odmiany Gala. Wyraźnie został zaznaczony kraj pochodzenia. Dobry wybór, Gala akurat dla mnie jest jedną z najlepszych odmian.

Chodząc po sklepie z odsłoniętymi włosami i w rybaczkach czuję, że bardzo zwracam na siebie uwagę. Następnym razem w długiej spódnicy nie będę aż tak w centrum uwagi, ale nie zauważam żadnej wrogości. Jedynie niesamowitą ciekawość – w końcu wyglądam zupełnie inaczej. Kobiet tu niewiele, a jak już się jakaś trafia, to albo ma całkowicie zasłonięte ciało wraz z włosami, albo nawet jej oczu nie widać.

Po zakupach możemy udać się wreszcie na zasłużony odpoczynek. Kolejny dzień będzie równie ciekawy!


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! Będzie mi również niezmiernie miło, jeśli zostaniesz tu ze mną na dłużej i pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza.

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

One Thought to “Oman: Jedyne baobaby w Arabii?”

  1. Jak patrzy się na takie zdjęcia i opisy miejsc, to człowiek natychmiast chce się pakować plecak i wyruszać w podróż :) Pozdrawiamy!

Skomentuj